Wiem, że może być taka miłość, pełna namiętności, radości, szczęścia. Kiedy wznosi w chmury
cała reszta jest nieistotna. Wystarczy spojrzenie, gest, uśmiech, pocałunek, wtulenie i… nie
potrzeba słów. Świat masz u stóp! Szaleństwo? Niektórzy mogą tak powiedzieć. Infantylność? To
też sposób na skomentowanie takich zachowań. Trzeba mieć dużo, dużo dojrzałości żeby umieć
żyć z taką miłością albo (tak jak w filmie) umieć się z nią rozstać. W innym przypadku zapala się i
gaśnie pozostawiając wiele złości i pytań bez odpowiedzi. Zdaje się, że to jednak temat innej
historii…
Podoba mi się, że można o rzeczach (uczuciach) tak pięknych opowiedzieć szarością, że można
prowadzić narrację nie słowem a obrazem, muzyką. Dawno nie widziałem w kinie tyle pięknych
uśmiechów, uniesień, spojrzeń tak wiele mówiących. Cudownie się ten film „snuje”.
Kochając kogoś dajemy mu, przeciw sobie, straszliwą broń. Poznamy, że też nas kocha jeśli nigdy
z niej nie skorzysta. (Co nie oznacza bycia razem…)