Dom opieki przedstawiony jako "poczekalnia" na drodze do wieczności. Nikt nie mieszka tam dłużej niż miesiąc...
Główny bohater (Dymitrii) czuje się wyalienowany i nie może znaleźć sobie miejsca wśród śmiertelnie chorych (tak jak i on) współlokatorów.
Czyżby czuł się lepszy od innych? Przecież w obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi.
Mimo rodzinnej atmosfery panującej w hospicjum ludzie przeżywają wielki ból, strach; nie są im obce bezsenne noce i samotność pośród ludzi. Bo czy warto przywiązywać się do kogoś, komu zostało już mało czasu? Czy w takim miejscu jak "to", możliwa jest miłość i przyjaźń?
Z początku można odnieść wrażenie, że film działa depresyjnie na naszą psychikę, i tak zapewne jest. Lecz nie jest to kolejny płytki i makabryczny melodramat, którym przejmiesz się tylko w chwili ogladania, a po wyłączeniu odbiornika zapominasz...
C'est la vie nie jest filmem, który oderwie cię od ponurej rzeczywistości i pomoże zapomnieć o kłopotach dnia codziennego. Niewątpliwie można go odebrać jako historię swojego życia, na dodatek przedstawioną w sposób bardzo sugestywny.
Życie składa się z lat, dni i sekund... i aż nie chce się tracić tego cennego czasu. I jeśli poświęcicie na ten film 2 godziny waszego życia -możecie być pewni, że będzie warto!
Scenariusz, reżyseria i gra aktorów są bardzo dobre. Film zachowuje swój klimat do samego końca.