Opowiedzcie mi krótko o czym jest ten film? Bo przed chwilą go obejrzałem i nie mam pojęcia.
Od samego początku chciałem go przerwać, bo oglądanie go było strasznie męczące. Widziałem głupsze filmy, ale ten jest jednym z gorszych. Narracja do której nie mogłem się przyzwyczaić. Scenariusz który dla mnie w ogóle nie ma sensu. Teksty bezmyślne. Aktorstwo żadne, bo nawet nie mieli co grać. Sposób kręcenia i realizacji dla mnie irytujący.
Reżyser, Terrence Malick, dla mnie postać nieznana. Jedyny jego film jaki widziałem to Cienka czerwona linia, oceniłem wysoko. Ale jeżeli gość kręci filmy w stylu Knight of Cups to nie zostanę fanem.
Łatwa sprawa, już tłumaczę! Ten film opowiada o tym, że można zrobić film opierający się na pseudoartystycznym bełkocie i jeszcze na tym zarobić zatrudniając znanych aktorów i wklejając co chwile jakieś ciekawe ujęcia z punktu widzenia estetycznego. No i oczywiście (pół)nagie dupeczki! Ogólnie Malick chyba się trochę pogubił i zrobił film z przeraźliwie mało precyzyjną fabułą stawiającą jedno główne pytanie pytanie "co autor miał na myśli?". Oczywiście można sobie dorobić do tego jakąś swoją interpretację, tyle że to chyba nie o to chodzi, żeby każdy mógł zrozumieć cały film w inny sposób, trzeba trochę wysiłku żeby zrównoważyć miejsce na domysły i jasny przekaz. To jak sztuka nowoczesna - nababram trochę farby na płótno i jak reszta nie rozumie co chciałem przekazać to ich sprawa. Ale zawsze da się ludziom wmówić że to sztuka.
Ten film jest mocno wzorowany na dziele reżysera: Paolo Sorrentino "Wielkie piekno" z 2013 roku. Moim zdaniem z tego naśladowania wyszła marna próba. "Wielkie piekno" to film nietuzinkowy, pomimo scen rozpusty całość ma sens. Dostajemy piękny spektakl życia, natomiast film Malicka przyprawia o ból głowy. Jedyne co ma w nim wartość to te piękne zdjęcia.
Wydaje mi się, że jest na odwrót, bo to Sorrentino ma nawyk zapożyczania utworów wykorzystanych wcześniej przez Malicka - dla przykładu muzyka Góreckiego odtwarzana podczas spaceru w stronę strip clubu starego przyjaciela w "Wielkim pięknie" rok wcześniej stanowiła podkład pod scenę kłótni w "Wątpliwościach", a ten sam utwór Arvo Pärta został wykorzystany w scenie z Panem z opuchniętymi nogami, niedawno pojawił się na zakończenie odcinka "Młodego papieża". Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo Sorrentino jest wizjonerem na swój sposób.
O ile przekaz "Wielkiego piękna" jest dosyć zrozumiały już po pierwszym seansie, to "Rycerz pucharów" jest znacznie czytelniejszy po ponownym obejrzeniu, kiedy znamy zarys historii bohatera i można się skupić na poszczególnych momentach, które opisuje. Nieco dalej w temacie jest post użytkownika, zaznaczającego jak ważne jest odpowiednie nastawienie, by chcieć ten film oglądać. Posunę się nieco dalej - w moim odczuciu wszystkie filmy Malicka od "Drzewa życia" włącznie tego wymagają, bo traktują o problemach, które ludzie starają się zrozumieć i błądzą szukając odpowiedzi, dlatego łatwiej je odebrać widzom których te problemy osobiście dotknęły.
Symbolika i historia bohaterów tych dwóch filmów jest znacząco inna - Gambardella świadomie uczestniczy w wirze wyższych sfer i wspomina swoje życie zanim został przez weń wciągnięty, natomiast Rick dał się odwieść od swojej ścieżki, nieświadomie założył maskę (odniesienie do początku filmu), lecz wstrząs w jego życiu sprawił że staje przed lustrem i nie pamięta, co kryje się pod tą maską, czyli swojego ideału człowieka, do którego starał się dążyć. Imprezy nie przeszkadzają bohaterowi, lecz uświadamiają go, że każdy toczy swoje życie pielgrzyma, podczas którego popełnia błędy i obiera złe ścieżki. To samo dotyka tych, którzy błądzą, tocząc mniej hulaszcze życie - na przykład jego ojciec i brat.
Malick przyjął na siebie ogień krytyki już po premierze "Wątpliwości", kolejna fala uderzyła go po ukazaniu "Rycerza". Wystarczy jednak spojrzeć na oceny na stronie Eberta, by dostrzec, że są ludzie, którzy jego filmy podziwiają. Niestety Malick jest indywidualistą, przez co jego dzieła mogą nie wywierać wrażenia na widzach, których życie przebiega nieco innym torem.
nie znoszę tego reżysera. każde kolejne jego dzieło jest coraz gorsze. przerost formy nad treścią. umęczyłam się oglądając to... :(
Kilka lat temu chciałem przeczytać książkę "Trzy Filary Zen". Bełkot. Minął rok dwa, wziąłem ją ponownie do ręki i w dwa trzy dni od deski do deski. Fantastyczna. Z tym filmem też tak jest, trzeba być w odpowiednim stadium ducha by lekkość tego filmu zrozumieć. Jest on niczym innym jak podróżą w dosłownym słowa tego znaczeniu. Czy nie każdy z nas nie zadaję sobie pytania - Czy to jest życie którym chciałem iść? Ta perła to my, nasza dusza i pułapki na nią czyhające. Rycerze, Aniołowie i Bogowie - Posłańcy Najwyższego. Klucz na piersi którym można otworzyć każdy zamek - Serce - Miłość. By Wyjść trzeba Wejść. Medytacja. I na końcu tekst Wolność - to o co się ostatnio modlę. Wolność jest Wszystkim. Poczujcie to.
Wyłączyłem po 15 minutach, także podziwiam, że dotrwałeś do końca filmu... sądzę, że to była prawdziwa droga przez mękę :P Jeden na prawdę z nielicznych filmów, którego nie obejrzałem do końca :(
Tytuł filmu już mówi o czym jest film. Rycerz pucharów to karta z tarota. Tarot jak każdy kto ma serce kochające wie że to ciemna strona mocy. Myśli bohatera cały czas niestety mają potępiający ton. Czyli myśli większości ludzi na tym padole, żyjących w Staro testamentowej żydowskiej bujdzie, gdzie Bóg jawi się jako mściwy i wiecznie niezadowolony z nas potwór, dlatego właśnie stają się tacy jak on, dorastają do niego.jesteśmy tym co jemy, czyli czym się karmisz taki jesteś. Jak wiadomo ludzie w strachu są bardzo posłuszni, łatwo nimi kierować i wyciągać z nich kasę. Dlatego ich życie przepełnione jest tym strachem, chaosem i brakiem odpowiedzi na modlitwy. Tak właśnie czuje się nasz główny bohater Rick. Poszukiwanie sensu życia to szukanie prawdziwego jedynego Boga, który jest miłością i którego objawił nam Jezus. Ale jak 2000 lat temu stado baranów z kamiennymi sercami (albo tablicami z 10 przykazaniami) woli słuchać kasty kapłanów, którzy wciskają im farmazony i robią rozdwojenie jaźni. Stąd te poje... głosy w głowie bohatera. Ciężko ich słuchać co? Nie dziwie się, że dużo osób wymiękło na tym filmie. Należy się obudzić i szukać prawdy oraz zrozumieć, że prawo nas nie obowiązuje tylko łaska a głosy potępiania znikną.
w wielu miejscach w tym filmie sam Bóg mówi. Mam nadzieję, że to wyłapiecie. Wcześniej nie rozumiałam tego filmu i wyłączyłam go po jakiś 20 min. Teraz dostrzegam w nim głębie i piękno. Jest rewelacyjny.