Jakby reżyser przeczytał słabe streszczenie książki albo zagrał w głuchy telefon z 100 osobami.
Wszak brakuje kluczowych pomniejszych scen, które nadawały sens wątkom głównym. Gdzie
bohaterzy drugoplanowi?
W ogóle jak można wpaść na pomysł nakręcenia 120 minut filmu na podstawie książki pow. 1000
stronowej?
Dla osób, które nie znają książki oglądanie filmu jest bezsensowne, bo można go uznać za trailer...